Artykuły, notatki i blog

Lęki codzienne

Zjawisko ludzkiego lęku i szerokie zagadnienia z nim związane to codzienne zagadnienia, których się uczę w mojej duszpasterskiej praktyce. Dużo w tym temacie ma do powiedzenia zjawisko uzaleźnień. Jednak nie tylko. Lęk jest bardziej powszechnym zjawiskiem niż katar. Jego nasilenie i odmiany są oczywiście bardzo zróżnicowane, jednak to właśnie przede wszystkim z lękiem zmagamy się w temacie ludzkiej grzeszności.

Literatura psychologiczna dostarcza wiele dowodów na to, że istnieje silny związek pomiędzy odczuwaniem niepokoju a społecznym zachowaniem jednostki. Przytoczę tutaj chociażby jedną myśl, że pod wpływem silnych i długotrwałych bodźców lękowych następuje zahamowanie rozwoju osobowości człowieka: kurczy się jego wolna przestrzeń, zmniejsza jego pole decyzji, dominuje postawa „od” otoczenia[1]. Nie muszą to być jedynie silne bodźce lękowe (jak trauma, stres) lecz również słabiej działające lękotwórcze środowisko wywołuje zmiany osobowości, tyle, że dyskretniejsze i mniej uchwytne. Warto więc w każdym problemie, z jakim się zmagamy zadać pytanie o źródło lęku. Co nas blokuje? Czego najbardziej się boimy? Odnalezienie takiej odpowiedzi często bywało równie zaskakujące co uwalniające.

Nie da się jednak w temacie lęku zapomnieć o dyscyplinie, którą rozumiem jako oddzielanie dobra od zła. Lęk powoduje wewnętrzną dezintegrację, chaos poznawczy, dlatego pomocą jest bezkompromisowe przypominanie co jest dobrem, a co złem. U proroka Izajasza odnajdujemy ostrzeżenie: Biada  tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem, którzy zamieniają ciemność w światłość, a  światłość w ciemność, zamieniają gorycz w słodycz, a  słodycz w gorycz (Iz 5,20). Właśnie w konfrontacji z Bożym prawem, z nazwaniem krzywdy złem, następuje u człowieka nadzieja na przebudzenie, na chęć zmiany i wybór dobra. Każdy z nas bowiem stworzony jest do więzi, z Bogiem i drugim człowiekiem.

Religijność człowieka jest rzeczywistością wybitnie społeczną[1] i tak jak społeczeństwo podlega różnorodnym przemianom. Cała rzeczywistość subiektywna człowieka pozostaje ze społeczeństwem w dialektycznym związku. Ten związek jest istotnym zjawiskiem również w procesie kształtowania tożsamości, którą warunkują relacje społeczne[2]. Potrzeba więzi z Bogiem i z drugim człowiekiem jest naturalną i podstawową zasadą życia człowieka. To właśnie poprzez te więzi człowiek osiąga spełnienie. Ale nie tylko. Jak zauważa jeden z wybitnych polskich psychiatrów: cel transcendentny ma zawsze w sobie podkład miłości, gdyż miłość właśnie jest dążeniem poza pole własnego życia, dążeniem do złączenia się z tym, co jest na zewnątrz nas[3]. I dalej stwierdza, że dzięki temu, że cel transcendentny znajduje się poza zasięgiem naszych egoistycznych celów życiowych, działa na nas i nasze życie integrująco – czyli stwarza wewnętrzny porządek, redukuje poziom lęku[4]. Z perspektywy już teologii, jasnym jest, że naszym transcendentnym celem jest więź z Bogiem. To ona dokonuje również owej integracji wewnętrznej, a jak naucza nas autor I Listu Jana 4,18: W miłości nie ma bojaźni, wszak doskonała miłość usuwa bojaźń, gdyż bojaźń drży przed karą; kto się więc boi, nie jest doskonały w miłości.

[1] E. Durkheim, Elementarne formy życia religijnego, [w:] Socjologia religii. Wybór tekstów, (opr.) F. Adamski, Kraków 1983, s. 9.

[2] Zob. P. L. Berger, Th. Luckmann, Społeczne tworzenie rzeczywistości, Warszawa 1983, s. 263.

[3] A. Kępiński, dz. cyt., s.295.

[4] Por. Tamże.

[1] Por. A. Kępiński, Lęk, Warszawa 1977, s. 293.