Kazania

Poszukując owocu doskonałości

Pochylmy się na chwilę nad słowami Jezusa z Kazania na Górze, które stanowią ostatnie trzy z sześciu tzw. „antytez” (Mt 5, 38-48). Zastanawiam się na początku, jakie mogły być reakcje tłumów słuchających nauczającego Jezusa? Ludzie bowiem słyszą słowa: Słyszeliście, iż powiedziano: Oko za oko, ząb za ząb. A Ja wam powiadam: Nie sprzeciwiajcie się złemu, a jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi... Już oczami wyobraźni widzę w dali, jak grupka faryzeuszy się „z lekka cieszy”. Może mówią między sobą: Nasz człowiek! Dobrze mówi! Kolejne ciekawe przykazanie do spełnienie, kolejna poprzeczka w drodze do doskonałości, kolejny krok by ćwiczyć swoją pobożność. Któż potrafi sprostać tym wyzwaniom, jak nie my, faryzeusze?

Często Kazanie na górze jest komentowane, jako podniesienie poprzeczki w nakazach moralnych, jakie wcześniej nauczała Tora. Może spowodowane jest to konstrukcją retoryczną, jaką wprowadza antyteza: słyszeliście, iż powiedziano…, a ja wam mówię… Ale to błąd. Jezus nie poprawia nakazów Starego Testamentu, nie nadaje im też nowej treści. Tora od zawsze była przywilejem i prawdziwym darem dla narodu wybranego. Oto przyniosła wskazówki jak żyć, jak postępować. Tora w swoim zamyślenie bowiem miała być dla ludzi ciężarem, przymusem czy przykrym obowiązkiem lecz prawdziwym przewodnikiem po życiu.

Kazanie na górze odsyła do nauk Tory i Proroków, jakie były dobrze znane Izraelitom. Jezus jednak kładzie silny nacisk w swoim nauczaniu na motywacjach, głębszych korzeniach ludzkiego postępowania i relacji międzyludzkich. Tym samym pokazuje że za literą Prawa jest głębszy sens, jest Boży plan dla każdego człowieka, dla nas wszystkich, jako dzieci tego samego Boga.

Jaka nauka dziś płynie z kazania na górze dla nas? Jezus nas naucza, byśmy nie odpłacali złem na zło. Naturalną naszą reakcją na niesprawiedliwość jest złość. I to dobrze! Emocje złości to nasz wewnętrzny alarm, że coś niedobrego się dzieje. To właśnie ta złość daje siły, by walczyć w swojej obronie i obronie tych, którzy naszej ingerencji potrzebują. Jezus jednak nas uczy o czymś głębszym niż tylko emocjach. Oto bowiem niekończąca się spirala gniewu, złości i nienawiści nie ma często końca. Zło nigdy nie naprawi czyjeś krzywdy, a przemoc nie przyniesie pokoju. Przykłady nam współczesne można mnożyć: Srebrenica, Afganistan, Bliski Wschód, Kambodża, Rwanda…

Dać się sprowokować i odpłacić komuś złem na zło to pozwolić by na świecie było więcej zła. To jakby dolać do potoku przemocy i krzywdy na tym świecie jeszcze jeden kubek. Może jest to kubek czyjś łez?

Inaczej jest nie dać się sprowokować przez zło.  Kiedy nie odpłacamy komuś na przykrość, obelgę, niesprawiedliwość czy przekleństwo jest tak, jakby ten cały potok zła zatrzymać. Wielki wyczyn. Czy to oznacza brak reakcji na czyjąś krzywdę? Ależ oczywiście nie! Jezus nas uczy naprawiać zło, a nie je potęgować. Jezus nam dziś jeszcze mówi: Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was prześladują…

Jezus dalej nas uczy trudnej sztuki bycia dla innych. Dzisiaj nam powiada w Ewangelii: Jeżeli ktoś czegoś od nas potrzebuje, czy nawet wymusza, nie brońmy się. Dajmy mu to, co mamy najcenniejsze. To bardzo trudne. Łatwiej jest mieć wszystko, co posiadamy tylko dla siebie.

Wszystkie dzisiejsze nauki Jezusa są wyzwaniem: bo jak powstrzymać zło? Jak nie odpowiadać na krzywdę nam wyrządzoną? Jak kochać kogoś, kto nas krzywdzi? Jak podzielić się czymś, co chcielibyśmy mieć tylko dla siebie?

Motywacją do naszego postępowania jest wzór Boga, który miłością i opieką otacza każdego człowieka. Jest Ojcem wszystkich ludzi, jest bowiem Stwórcą każdego istnienia. Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest (w.48). Użyte słowo „doskonały” często nam kojarzy się z właśnie dewocją, perfekcjonizmem, dążeniem do umartwiania się… zbyt bardzo bowiem błądzimy, jako ludzie szukając tej doskonałości na własną rękę. Kolejne poprzeczki, czy to moralne, czy religijne jakie tworzymy bardziej są wyrazem naszego zagubienia niż drogą ku Bogu. Stwierdzenie bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest powinno nam kojarzyć się ze Starotestamentalnym Świętymi bądźcie, bom Ja jest święty, Pan, Bóg wasz (Kpł 11,45).

Ta świętość/doskonałość polega na Bożej miłości, na Bożej dobroci dla każdego człowieka, jak czytamy: abyście byli synami Ojca waszego, który jest w niebie, bo słońce jego wschodzi nad złymi i dobrymi i deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych (w. 45). Oto jeżeli doskonałość to jedynie (i aż) w miłości.

A doskonałość w miłości i uświęcenie to synonimy tego, w jaki sposób metodyści rozumieli i rozumieją swoje powołanie. Ap. Paweł nauczał Koryntian (I Kor 13), że ponad wszelkimi duchowymi darami jest droga doskonalsza: droga miłości. Nie jest to romantyczna miłość pełna wzruszeń. Takiej miłości ani chory, ani biedny, ani cierpiący nie potrzebuje. Czułych słów głodny od nas nie oczekuje. Romantyczna poezja, to nie jest to, co przyniesie ulgę prześladowanym. I nie pocałunki zagubionemu człowiekowi pomogą. Droga miłości, to realny czyn, dzięki któremu czyjeś nieszczęście zmieni się w dobrobyt, czyjeś łzy w uśmiech, a czyjeś złamane życie, w nowe narodzenie.

Kazanie na górze pokazuje, że Jezus przyszedł nie znieść, lub zmienić stare przykazania, ale je wypełnić. To On nie odpłaca złem za zło, to On nastawia drugi policzek, aż po krzyż. To On leczy, uzdrawia, poświęca uwagę tym, którzy byli wykluczeni ze społeczeństwa. I To On nas naucza: ja jestem drogą… (Jn 14,6)

Droga ta nie jest niemożliwa. Jest dostępna nam – tym wszystkim, którzy narodzili się na nowo, którzy przyjęli dar Ducha Świętego. Ten ciężar, te siły by iść drogą Jezusową mamy dzięki Duchowi Świętemu, który w nas przynosi owoc miłości.

I oto prawdziwa sercowa zagadka i zagwozdka – nie Ci, którzy się bardzo starają, nie Ci, którzy skupiają całe swoje wysiłki na dążeniu do doskonałości, ją osiągają. Doskonałość jest możliwa jedynie bowiem w miłości. Miłość, która przemienia nas, życie nasze, ciągnie nas ku innym i daje siły sprzeciwić się krzywdzie i złu – jest dostępna tym, co otwierają swoje serca przed Bogiem. Bóg bowiem udziela Ducha Świętego tym, którzy za Nim idą.

Brakuje Ci Ducha Świętego? Jak powiada Łk 11:13 Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą… Proś o Ducha Świętego, a będzie Ci dany.

A cóż z nami, którzy żyjemy w Duchu? Ditrich Bonhoeffer nas przestrzega przed niebezpieczeństwem taniej łaski, pisząc: „Tania łaska to łaska bez pójścia za Chrystusem, łaska bez krzyża, łaska bez żywego Jezusa Chrystusa, który stał się człowiekiem. (…) Łaska droga to Ewangelia, której wciąż od nowa trzeba szukać, dar, o który trzeba zabiegać, drzwi, w które trzeba kołatać”. (D. Bonhoeffer, Naśladowanie, Poznań 1997, s. 11.)

Chrystus naucza nas dzisiaj w Kazaniu na górze nie o kolejnych poprzeczkach na drodze umartwiania się, lecz o drodze miłości, o drodze doskonałości i uświęcenia. Droga ta jest ścieżką Ducha Świętego, nie zaś drogą perfekcjonistów czy dewotów. Czy kroczysz tą ścieżką? Czy inni widzą owoc Ducha Świętego w Twoim życiu? Czy TY widzisz ten owoc? Czy ten owoc służy innym i przemienia ich życie?

A inne jeszcze pytanie na sam koniec: czy nasza wspólnota przynosi ten owoc? I kogo tym owocem ostatnio nakarmiliśmy?

Amen.

~~~~~~~~~~~~

(kazanie wygłoszone w Parafii Dobrego Pasterza KEM 20.lutego 2011)

Możliwość komentowania Poszukując owocu doskonałości została wyłączona