Kazania

Ile macie chlebów? kazanie na ŚDM 2011

O Chile usłyszeliśmy jakiś czas temu po dramatycznych wydarzeniach katastrofy górniczej, w której uwięzionych pod ziemią na długie tygodnie zostało 33 górników. Akcja ratownicza zakończyła się pomyślnie i cały świat się cieszył, że historia chilijska dobrze się skończyła. Dzisiaj mogliśmy również czegoś więcej dowiedzieć się o Chile i jego mieszkańcach. Chilijskie kobiety przygotowując dzisiejszą liturgię złożyły nam wspaniałe świadectwo o sobie: świadectwo pokory, wdzięczności przed Bogiem i gotowości do przemiany otaczającego ich świata, tam, gdzie żyją i tam, gdzie chcą swoim życiem świadczyć o Bogu… Wiele możemy się dzisiaj nauczyć od kobiet chilijskich.

Pochylmy się nad tekstami Pisma Świętego, jakie dzisiaj czytałyśmy.

Słowa dzisiejszej lekcji ST z Księgi Powtórzonego Prawa są aktualne nie tylko dla narodu wybranego, który właśnie wtedy osiedlał się w ziemi obiecanej. Nie są jedynie bliskie kobietom chilijskim, które w tym opisie urodzajnej ziemi odnajdują opis swojej ojczystej ziemi. My, jako Polki, podobnie, czytając o pięknej krainie, urodzajnej i bogatej w dobra naturalne, możemy widzieć naszą Polskę. Ale czy widzimy? Czy nie przytłacza nas mentalnie stereotyp narzekającej Polki, narzekającego Polaka? Czy potrafimy dostrzec piękno, urodzaj i bogactwo otaczającej nas ziemi? Czy spostrzegamy ją jako szczególny dar Boga Stwórcy dla naszego narodu, błogosławieństwo dla mnie osobiście, dla mojej rodziny?

Warto przeczytać też słowa tuż przed opisem urodzaju ziemi: Strzeż więc nakazów Pana, Boga twego, chodząc Jego drogami, by żyć w bojaźni przed Nim.

Niektórzy patrząc na piękno świata, w którym żyjemy odkrywają, że musi istnieć ponadnaturalny Stwórca tego piękna. Inni zbliżając się do Boga, dopiero potrafią dostrzec piękno daru stworzenia. Różne dwie drogi, ale obie prowadzą do wdzięczności. A wdzięczność odmienia nasze serca, uwrażliwia zmysły i otwiera nasze dusze ku uwielbieniu Boga.

Kolejny czytany dzisiaj tekst, również pochodzi ze Starego Testamentu. Czytamy w nim o kobiecie, która ryzykuje i dzięki swojemu ryzyku doświadcza niezwykłego działania Boga. Nie poznajemy jej imienia. Kobieta jest wdową, która ma na utrzymaniu jeszcze młodego syna. W tamtych czasach bycie wdową oznaczało ubóstwo i wiązało się albo z ekonomiczną zależnością od dalszej rodziny, która mogła taką kobietę zatrudnić i dzięki temu zapewnić środki do życia, albo wiązało się z całkowitym zubożeniem, bezdomnością i żebractwem. Pamiętajmy, że w tamtych czasach kobiecie nie można było podejmować pracy zarobkowej, nie mogła posiadać ziemi. Zależna była najpierw od swojego ojca, a następnie od męża. Do dziś istnieją kraje, gdzie kobiety nie mogą podejmować pracy i są dyskryminowane i pogardzane. Nasza bezimienna bohaterka prawdopodobnie właśnie nie ma bliskich, którzy pomogliby jej w jej życiowym dramacie. Cierpi niedostatek, kończy się jej jedzenie. Myśli o niechybnej śmierci głodowej swojej i swojego dziecka. W tym momencie bólu, opuszczenia i lęku spotyka ją prorok i prosi o chleb. Moglibyśmy przysłowiowo dodać, że jego prośba to „ostatni gwóźdź do trumny”. Czasami, po ludzku, oczekujemy, że prorok powinien przynieść pomoc, a nie kolejne wyzwanie. Kobieta nie ma już nic do stracenia, pogodziła się ze swoim nieszczęściem i bólem. Ostatnią mąkę i oliwę zużywa by poczęstować gościa. Tak, jak było dzisiaj już wspomniane, że są ludzie, którzy prawie nic nie mają a mimo to, dzielą się z potrzebującymi.  Może po prostu wiedzą, jaki posmak w ustach ma głód? Może wiedzą, jak upokarzające i bolesne jest prosić o pomoc? Może doświadczyli, co to znaczy być zależnym od jałmużny innych?

Wdowa w swoim cierpieniu i upadku doświadcza, że oddany ostatni kawałek chleba mnoży się, ilekroć dzieli go między siebie, syna i gościa, który zatrzymał się w jej domu. Dzień za dniem Bóg błogosławi, pomnaża i napełnia naczynia.

Niektórzy mogliby powiedzieć, że ryzyko się opłaciło. Jednak lepiej byłoby powiedzieć, że Bóg bliski jest naszemu cierpieniu. Przychodzi do nas, kiedy dręczą nas problemy, kiedy opadamy z sił i zachęca: Doświadcz mnie! Zobacz, że jestem źródłem nadziei i Cię nie opuszczę…

Wdowa nie tylko zyskała pożywienie dla siebie, dla swojego dziecka, ale również towarzystwo i wsparcie w postaci proroka. Kogoś, z kim mogła podzielić choć w części swój codzienny trud przeżycia.

Nasz Bóg nie jest Bogiem łatwych odpowiedzi. Może dlatego jest takim doskonałym pedagogiem? Kiedy uczniowie Jezusa w czytanej dzisiaj Ewangelii przychodzą do niego z problemem, mają już gotową również odpowiedź. Zachowują się bardzo podobnie do nas. Przyjrzyjmy się, jak doskonale przygotowali całą strategię. Opisali kontekst sytuacyjny, narysowali najbardziej logiczne rozwiązanie i przedstawili swojemu Nauczycielowi, co powinien w tej sytuacji zrobić. Dzisiaj moglibyśmy jeszcze tylko dodać: prosimy o pozytywne rozpatrzenie naszej prośby.

Jako chrześcijanie też podobnie działamy. Widzimy otaczające nas problemy, bolączki świata, w  którym żyjemy, ludzi, którzy potrzebują pomocy… Odpowiedzi na problemy, jakie widzimy są proste – jak i nasze modlitwy: „Boże uzdrów ich. Boże uratuj ich. Boże pomóż im. Boże wesprzyj ich. Boże ześlij deszcz, lub Boże powstrzymaj deszcz…”

Co w odpowiedzi słyszą uczniowie? Co im mówi Jezus?

WY im dajcie jeść! Uczniowie są zdezorientowani. Nie takiej odpowiedzi oczekiwali. Nie o to im chodziło. Cóż mogą zrobić ze swoimi oszczędnościami? Nie starczy ich by kupić odpowiedniej ilości pożywienia dla wszystkich…

My również skupiamy się na tym, że mamy mało, niewystarczająco, niedostatecznie, czasami, nawet nie widzimy, że cokolwiek posiadamy. Niektórym na pewno dzisiaj było trudno od razu na karteczce wypisać własne dary, talenty, stan posiadania… Nasza krótkowzroczność, nasze skupienie na brakach blokuje nasze działanie jeszcze zanim podejmiemy pierwszy krok. Od razu skazujemy swoje wysiłki na porażkę.

Cóż znaczy 5 bochenków chleba i dwie ryby wobec tłumu kilku tysięcy osób? Nic, albo jeszcze mniej. Jezus rozdaje przyniesione przez uczniów chleby i ryby tak, że wszyscy zostają do syta nakarmieni a z resztek zebrano 12 koszów. O ile więcej niż początkowe dary!

Jezus dzisiaj nas (jak i swoich uczniów kiedyś) uczy patrzeć na to, co posiadamy inaczej – uczy nas tego, jak Bóg może pomnożyć moje dary? Jak Bóg może użyć tego, co posiadam? Jak Bóg może mnie użyć w życiu innych?

Tak więc w naszej dobroczynności, naszym życiu wśród innych nie jest ważnym to, ile posiadasz, ale co Bóg może zrobić z tym, co masz, z tym, kim jesteś…

Tak więc dzisiaj Słowo Boże po pierwsze uczy nas wdzięczności: otwiera nasze oczy by widziały wszelkie dary, jakimi nas Bóg obdarza. Miejmy więc oczy do widzenia. Po drugie: zachęca do ryzyka, byśmy zrobiły krok wiary i podzieliły się tym, co posiadamy, nawet jeżeli to oznacza dzielić ostatnią kromkę chleba. Bądźmy odważne, zaryzykujmy. Po trzecie: pokazuje, że to, co Bóg może zrobić z naszymi darami, i z nami, kiedy z Nim współpracujemy przekroczy nasze najśmielsze oczekiwania. Miejmy więc marzenia (duchowe) i realizujmy je razem z Bogiem.

Amen.

Kazanie przygotowane na Światowy Dzień Modlitwy 2011,
więcej o ŚDM 2011 <<klik>> oraz o idei ŚDM <<klik>>

Teksty kazalne:
lekcja ST: Pwt 8,7-10 oraz I Kr 17,8-16
Ewangelia: Mk 6, 35-44