Weronique

kolor duszy

Weronika wzięła do ręki pędzle,
jakoś czuje się nieswojo…
hmm… co tu zrobić z taką dziwną przestrzenią w sercu?,
sama nie potrafi jej nawet nazwać…
Bawiąc się pędzlami, postanowiła z tej szczecinki coś zrobić, chociaż lubi ten subtelny dotyk.
Z tubek po chwili wężyki wiły się po ceramicznym talerzu. Kolory sięgały do nastrojów Weroniki. Trzeba było je tylko jeszcze dopracować. Pędzle pomogły wydostać się barwom najbardziej pożądanym.
– Tak…. taki właśnie kolor ma moja dzisiejsza dusza.
Z dominującego koloru Weronika postanowiła coś „poskrobać”.
Hmm… no tak dominują wrzosy… na pewno to nie zbieg okoliczności, że właśnie przez okno wbiega wrześniowe słońce. Takie promyki potrzebują powietrza o zapachu jesieni, doprawionego ostrym smakiem chłodu, który zapowiada zmiany.
Jesień. Piękna pora kolorów. Jakby świat uwolnił z więzienia kanonu wszystkie gwiazdy tęczy. Teraz ten szał wolności rozpościera się na każdą źdźbłę trawy, na liście drzew aż po horyzont chmur i nieba.
Barwi nie tylko materię, ale i powietrze, i zapach, które „zarażają” ludzkie myśli. W takim amoku „zarażona”, siedzi w oknie Weronika. Na jej twarzy grają wesoło promyki wrześniowego słońca. Głęboko oddycha, zachłannie wciągając płucami już chłodne powietrze. Ma wrażenie, że mogłaby je ugryźć i połknąć, takie jest wyraziste i „soczyste”.
A na jej palcach zasycha kolor wrzosu…
Możliwość komentowania kolor duszy została wyłączona